Pobyt w Polsce aktorów był dla nas wyjątkowo ważny. Koncerty, a później konferencja prasowa. Mam dla was kolejny wywiad z Polski. Znajduje się tu również wideo - wywiad.
Wywiad pochodzi ze strony interia.pl
- Wcześniej nie wiedziałam wiele na temat Polski. Zwiedzaliśmy krótko
Łódź, ale najbardziej zaskoczyło nas, ilu fanów zgromadziło się pod
hotelem. Wszyscy śpiewali po hiszpańsku! We Włoszech było podobnie, ale
przecież włoski i hiszpański są dużo bardziej podobne - zauważyła
Martina podczas kameralnego spotkania z polskimi dziennikarzami.
W rozmowie z Interią na lingwistyczny wymiar popularności "Violetty" zwróciła również uwagę Alba Rico, czyli serialowa Naty.
- Podczas koncertu w Polsce widzieliśmy, jak małe dziewczynki idealnym
hiszpańskim śpiewały nasze piosenki i krzyczały po hiszpańsku. Takie
malusieńkie dziewczynki! To jest dla nasz największy prezent - zachwyca
się 26-letnia aktorka.
- To niesamowite. Jesteśmy fenomenem nie tylko komercyjnym, ale również
kulturowym - przekonuje Diego Dominguez, serialowy... Diego.
Oddziaływanie "Violetty" na młode dusze zostało dostrzeżone również w Watykanie.
- Rzeczywiście wzięłam udział w spotkaniu z papieżem Franciszkiem, byli
tam również argentyńscy piłkarze - relacjonuje Martina Stoessel. -
Kiedy miałam się do niego odezwać, zamarłam w bezruchu. Przesłaniem
tego spotkania było: "nieście radość światu". I właśnie to staramy się
robić. Odwiedzamy dzieci w szpitalach, pomagamy, wzruszamy, tego
oczekiwał od nas papież.
Popularność "Violetty" sprawiła, że serialowi aktorzy i piosenkarze - wszyscy, nie tylko Martina - stali się idolami z, jak to się mówi, całym dobrodziejstwem inwentarza.
- To wydarzyło się w Chile, tuż przed urodzinami Diego - wspomina Jorge Blanco, serialowy Leon. - Chcieliśmy kupić dla niego prezent, a hotel znajdował się tuż przy centrum handlowym. W związku z tym planowaliśmy na chwilę wyjść. Poprosiliśmy ochronę, żeby udała się z nami. Niestety, ochrona była akurat zajęta. Zwróciliśmy się do pracowników hotelu, żeby wyprowadzili nas bocznym wyjściem. Okazało się, że pod tym wyjściem czekało już kilka fanek. Nas były trzy czy cztery osoby. Błagaliśmy fanki, żeby nie krzyczały. "Zrobimy sobie z wami zdjęcia, wszystko podpiszemy, tylko nie krzyczcie, bo zaraz wszyscy się zbiegną". Oczywiście nie wytrzymały. Zrobiło się takie zbiegowisko, że musieliśmy uciekać z powrotem do hotelu. Prezentu nie udało się kupić, ponieważ fanki okupowały wszystkie wyjścia z hotelu, były jak oddział SWAT.
- Chile? Pamiętam to! - śmieje się Facundo Gambandé, czyli Maxi z "Violetty". I opowiada analogiczną historię. Co ciekawe, z fanem płci męskiej w roli głównej.
- Zabawna sytuacja przytrafiła mi się w Gwatemali. Siedzę w swoim hotelowym pokoju, odpoczywam i nagle widzę, jak ktoś przez okno próbuje wedrzeć do pokoju. Zasłona się porusza, podchodzę i widzę, że właśnie wchodzi przez okno. Wystraszyłem się, pomyślałem, że ktoś chce mnie okraść. Okazało się, że to mój fan. Przyniósł swoją gitarę i chciał, żebym mu ją podpisał - wspomina Facundo.
Gwiazdy "Violetty" zapewniają, że łączą ich przyjacielskie relacje.
- Jak w każdej rodzinie kochamy się, kłócimy, godzimy, znowu się kłócimy i tak w kółko. Jednak zawsze, ale naprawdę zawsze, na koniec potrafimy się ze sobą dogadać. Żyjemy razem, jesteśmy razem na planie, podczas trasy koncertowej, widzimy się codziennie i spędzamy razem wiele godzin, dlatego każdy ma różne humory, ale szanujemy to - podkreśla Diego.
- W trakcie kręcenia serialu spotykamy się wszyscy i gramy w piłkę nożną i w kręgle. Mundial oglądaliśmy z zapartym tchem - dodaje Jorge.
To co dzieli młodych aktorów, to przyszłość. Część widzi siebie w aktorstwie, inni na koncertowych arenach. Do tej drugiej grupy należy Martina Stoessel. Zapytaliśmy Violettę, czy planuje podobną karierę, jaka stała się udziałem innej gwiazdy Disneya - Miley Cyrus.
Miley w pewnym momencie przestała być serialową Hanną Montaną i została Miley Cyrus - piosenkarką. Wydającą płyty pod własnym nazwiskiem. Martina do tego etapu jeszcze nie doszła, bowiem nadal postrzegana jest jako Violetta, i jako Violetta występuje.
- Jestem zupełnie inną osobą niż Miley Cyrus, ale na pewno będę chciała podążać własną ścieżką - zdradza Martina.
- Bardzo chciałabym nagrać płytę we współpracy z moim tatą i z ludźmi, z którymi pracuję w serialu. To zdarzy się dopiero w przyszłym roku, ponieważ ten rok mam zajęty przez "Violettę" i przez trasę. Chciałabym, żeby to była płyta z przesłaniem, żeby trafiła do wszystkich odbiorców. Żeby piosenki miały przekaz związany z zaufaniem, solidarnością, pełen miłości - wylicza 18-latka. Zupełnie inne plany mają przyjaciele z serialu.
- Czujemy się przede wszystkim aktorami. To że śpiewamy i tańczymy, zostało dodane w "Violettcie". Nasza praca polega na tym, że wczuwamy się w role i stajemy się innymi osobami. I to właśnie chcemy robić. Nie chcemy być sobą, tylko chcemy wchodzić w role, które akurat mamy zagrać - zaznacza Alba Rico.
Diego Dominguez również widzi siebie w aktorstwie. I ma wielkie ambicje.
- Jestem aktorem od 13. roku życia. Oczywiście śpiewam, ale granie to moje największe powołanie. Gram po to, żeby pewnego dnia zostać Javierem Bardemem czy Alem Pacino. Do tego mierzę - mówi 23-latek.
Jorge Blanco na myśl o zakończeniu serialu zrobił się wyraźnie melancholijny.
- Przez cztery lata kręcenia "Violetty" wszyscy bardzo się zżyliśmy: aktorzy, producenci, operatorzy... Koniec przygody z "Violettą", który nadchodzi, będzie dla nas bardzo dużym przeżyciem. Ale coś się musi skończyć, żeby zaczął się nowy etap.
Zanim jednak nadejdzie ten nowy etap, trzeba będzie jeszcze uszczęśliwić kilkadziesiąt tysięcy dziewczynek w Warszawie i Krakowie.
Popularność "Violetty" sprawiła, że serialowi aktorzy i piosenkarze - wszyscy, nie tylko Martina - stali się idolami z, jak to się mówi, całym dobrodziejstwem inwentarza.
- To wydarzyło się w Chile, tuż przed urodzinami Diego - wspomina Jorge Blanco, serialowy Leon. - Chcieliśmy kupić dla niego prezent, a hotel znajdował się tuż przy centrum handlowym. W związku z tym planowaliśmy na chwilę wyjść. Poprosiliśmy ochronę, żeby udała się z nami. Niestety, ochrona była akurat zajęta. Zwróciliśmy się do pracowników hotelu, żeby wyprowadzili nas bocznym wyjściem. Okazało się, że pod tym wyjściem czekało już kilka fanek. Nas były trzy czy cztery osoby. Błagaliśmy fanki, żeby nie krzyczały. "Zrobimy sobie z wami zdjęcia, wszystko podpiszemy, tylko nie krzyczcie, bo zaraz wszyscy się zbiegną". Oczywiście nie wytrzymały. Zrobiło się takie zbiegowisko, że musieliśmy uciekać z powrotem do hotelu. Prezentu nie udało się kupić, ponieważ fanki okupowały wszystkie wyjścia z hotelu, były jak oddział SWAT.
- Chile? Pamiętam to! - śmieje się Facundo Gambandé, czyli Maxi z "Violetty". I opowiada analogiczną historię. Co ciekawe, z fanem płci męskiej w roli głównej.
- Zabawna sytuacja przytrafiła mi się w Gwatemali. Siedzę w swoim hotelowym pokoju, odpoczywam i nagle widzę, jak ktoś przez okno próbuje wedrzeć do pokoju. Zasłona się porusza, podchodzę i widzę, że właśnie wchodzi przez okno. Wystraszyłem się, pomyślałem, że ktoś chce mnie okraść. Okazało się, że to mój fan. Przyniósł swoją gitarę i chciał, żebym mu ją podpisał - wspomina Facundo.
Gwiazdy "Violetty" zapewniają, że łączą ich przyjacielskie relacje.
- Jak w każdej rodzinie kochamy się, kłócimy, godzimy, znowu się kłócimy i tak w kółko. Jednak zawsze, ale naprawdę zawsze, na koniec potrafimy się ze sobą dogadać. Żyjemy razem, jesteśmy razem na planie, podczas trasy koncertowej, widzimy się codziennie i spędzamy razem wiele godzin, dlatego każdy ma różne humory, ale szanujemy to - podkreśla Diego.
- W trakcie kręcenia serialu spotykamy się wszyscy i gramy w piłkę nożną i w kręgle. Mundial oglądaliśmy z zapartym tchem - dodaje Jorge.
To co dzieli młodych aktorów, to przyszłość. Część widzi siebie w aktorstwie, inni na koncertowych arenach. Do tej drugiej grupy należy Martina Stoessel. Zapytaliśmy Violettę, czy planuje podobną karierę, jaka stała się udziałem innej gwiazdy Disneya - Miley Cyrus.
Miley w pewnym momencie przestała być serialową Hanną Montaną i została Miley Cyrus - piosenkarką. Wydającą płyty pod własnym nazwiskiem. Martina do tego etapu jeszcze nie doszła, bowiem nadal postrzegana jest jako Violetta, i jako Violetta występuje.
- Jestem zupełnie inną osobą niż Miley Cyrus, ale na pewno będę chciała podążać własną ścieżką - zdradza Martina.
- Bardzo chciałabym nagrać płytę we współpracy z moim tatą i z ludźmi, z którymi pracuję w serialu. To zdarzy się dopiero w przyszłym roku, ponieważ ten rok mam zajęty przez "Violettę" i przez trasę. Chciałabym, żeby to była płyta z przesłaniem, żeby trafiła do wszystkich odbiorców. Żeby piosenki miały przekaz związany z zaufaniem, solidarnością, pełen miłości - wylicza 18-latka. Zupełnie inne plany mają przyjaciele z serialu.
- Czujemy się przede wszystkim aktorami. To że śpiewamy i tańczymy, zostało dodane w "Violettcie". Nasza praca polega na tym, że wczuwamy się w role i stajemy się innymi osobami. I to właśnie chcemy robić. Nie chcemy być sobą, tylko chcemy wchodzić w role, które akurat mamy zagrać - zaznacza Alba Rico.
Diego Dominguez również widzi siebie w aktorstwie. I ma wielkie ambicje.
- Jestem aktorem od 13. roku życia. Oczywiście śpiewam, ale granie to moje największe powołanie. Gram po to, żeby pewnego dnia zostać Javierem Bardemem czy Alem Pacino. Do tego mierzę - mówi 23-latek.
Jorge Blanco na myśl o zakończeniu serialu zrobił się wyraźnie melancholijny.
- Przez cztery lata kręcenia "Violetty" wszyscy bardzo się zżyliśmy: aktorzy, producenci, operatorzy... Koniec przygody z "Violettą", który nadchodzi, będzie dla nas bardzo dużym przeżyciem. Ale coś się musi skończyć, żeby zaczął się nowy etap.
Zanim jednak nadejdzie ten nowy etap, trzeba będzie jeszcze uszczęśliwić kilkadziesiąt tysięcy dziewczynek w Warszawie i Krakowie.
Dowiedzieliście się czegoś nowego z wywiadu?
0 komentarze:
Prześlij komentarz